niedziela, 11 marca 2012

Szczepienia

Przypomniało mi się, że chciałam zamieścić informacje na temat szczepień, a raczej miejsc, gdzie można się zaszczepić przed egzotycznymi wyjazdami.
Przed wyjazdem do Sudanu potrzebowałam zaszczepić się na szereg chorób, przede wszystkim przeciwko żółtej febrze. Wybrałam Punkt Szczepień przy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie. Polecam całym sercem. Bardzo mile mnie tam przyjęto. Przy okazji pozdrawiam panią dr Alę Szewczyk-Żołędowską!
http://www.wsse.waw.pl/PageContent.aspx?MenuID=273

Dwa szczepienia musiałam powtórzyć po 4-6 tygodniach. Byłam już wtedy w Kairze. I tutaj także udało mi się trafić w dobre miejsce. Najlepiej zgłosić się do The Holdning Company for Biological Products and Vaccines (Vacsera). Lekarze mówią po angielsku, więc nie miałam problemu z wytłumaczeniem o jakie szczepionki mi chodzi.
http://www.vacsera.com/contact_us.html

W drodze powrotnej do Gizy, po szczepieniu.












Za dużo pracy

i nie mam czasu na pisanie na blogu. W środę lecę dalej na południe, do Chartumu. Czeka mnie tam kolejna archeologiczna przygoda. Nigdy nie byłam w Sudanie. Wszyscy moi znajomi, którzy pracują tam od lat, mówią że to ciągle magiczny kraj z klimatem z poprzedniego wieku. Muszę się sama przekonać. W Chartumie będę tylko pół dnia, by wyruszyć na północ. Będę mieszkała w małej wiosce na granicy Pustyni Wschodniej.
Ale na razie jeszcze jestem w Kairze. A właściwie w Gizie. Dlatego zamieszczam kolejne zdjęcie piramidy Cheopsa. Zapewniam nie jest sztucznym tworem ;)


Pogoda w Egipcie bywa bardzo zmienna. Wprawdzie śnieg nas raczej nie zaskoczy, ale zdarzają się tutaj bardzo gwałtowne burze piaskowe. Przydarzyła nam się taka ostatnio. Świat nagle stał się pomarańczowy.



czwartek, 23 lutego 2012

Kair

to bardzo zatłoczone miasto. Domy, samochody, konie, psy czy koty wchodzą już na teren płaskowyżu w Giza. Jeszcze jakieś 30 lat temu piramidy stały samotnie na skraju pustyni. Obecnie miasto je już prawie wchłonęło. Plateau w Giza to rodzaj półwyspu wrzynającego się w żywą tkankę miejska. A raczej ta tkanka przyrasta na terenie dookoła piramid.


piątek, 17 lutego 2012

Wyruszyłam

w swoja afrykańską podróż. Z walizką wypełnioną potrzebnymi i niepotrzebnymi przedmiotami. Egipt to mój pierwszy przystanek.
W Kairze niebo czyste, słoneczne, co nie często się zdarza. Smog bywa tu ciężki, nie pozwala oddychać pełną piersią. Wczoraj stojąc na plateau w Giza widziałam piramidy w Abusir i dalej piramidę schodkową w Sakkarze. Z drugiej strony jaśniała wieża na Zamalku. Lubie takie dni, trochę wietrzne i chłodne. Wczoraj latało także dużo sokołów. Od czasu do czasu zawisały w powietrzu wypatrując ofiary. Sokół z rozpostartymi skrzydłami wygląda jak Horus otulający głowę faraona Chefrena. W takie dni czuję się bardzo blisko świata sprzed tysięcy lat, świata którym niby żyję na co dzień, ale jednak odległego.
Na mastabie Hemiunu przysiadła wrona. Przemawiała do mnie. To nie było zwykłe wronie krakanie. Dźwięki, które z siebie wydawała brzmiały jak słowa, w języku którego nie znam. Co chciała mi przekazać? 


środa, 25 stycznia 2012

Kupiłam

dzisiaj nowy numer Polityki i znalazłam tam krótką recenzję książki Sandora Marai, W podróży.. Hmm. Koincydencja. Wyglądana na to, że to moja nowa lektura. Już ją sobie zamówiłam. Zabiorą ją w swoją podróż do Afryki. Znam autora i wiem, że jego słowa można czytać wielokrotnie i za każdym razem znajduje się coś nowego.
Ale na razie jeszcze nie wyruszyłam, przynajmniej fizycznie. Robię porządki w głowie, przewartościowuję stare schematy, sięgam do źródła poczucia zadowolenia z życia, które gdzieś mi się ostatnio zapodziało. Zadaję sobie pytania, po co robię to, co robię? By odpowiedzieć sobie, że zawsze tego chciałam, ale się ostatnio pogubiłam. Ale z jakiegoś powodu jestem tu i teraz. Odnajduję  swoje wewnętrzne światło.

                                Giza, Egipt

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Początek...

Postanowiłam zacząć pisać swój osobisty blog. Ciekawe gdzie mnie to zaprowadzi.
Nazwałam się Sulewią. Jestem w podróży, bo czymże jest życie jak nie podróżą...
Codziennie poznaję nowe światy, zewnętrzne i wewnętrzne.
Tymczasem wyruszam w podróż realną, za trzy tygodnie lecę do Afryki. Zaszczepiłam się dzisiaj na wiele chorób, które czyhają  gdzieś na pustyni, może pod akacją senegalską, albo w wodzie Nilu. Dokonałam niezbędnych zakupów w postaci moskitiery, lampki na głowę i repelentów przeciwko komarom.
Moja mała dziewczynka mieszkająca we mnie także przygotowuje się na podróż. Mocno mnie obejmuje i zaprasza na przejażdżkę łodzią... Kiedyś nie byłam jeszcze gotowa, ale może teraz wypłynę z nią bez uczucia strachu.

                                          San Francisco, widok na Ocean Spokojny